niedziela, 3 czerwca 2012

O kulturze picia!

Okej, fajnie jest robić listy, ale jeszcze fajniej jest je realizować! Zaczęłam bardzo kulturalnie - od imprezy na Polach Marsowych. A co może być lepszą okazją do takiej zabawy niż urodziny przyjaciółki? Wyszykowałyśmy się, obkupiłyśmy w niezbędne produkty i fru, do Paryża. Punkt pierwszy: McDonald. Gdy już pożarłyśmy nasze big maczki (nie wypada pić na głodnego), czekając na resztę znajomych poszłyśmy szukać miejsca. Pewnie sobie myślicie - w jakim celu, przecież Pola są olbrzymie, można wszędzie sobie usiąść... a tu niespodzianka. Przybyłyśmy, pierwsza myśl - mamy francuski woodstock! No, może taki bez tarzania się w błocie, ale jeśli chodzi o ilość ludzi - wszystko się zgadza. Druga myśl - OJAKSUPER. Znalazłyśmy szczęśliwie tuż przy Ścianie Pokoju dogodne miejsce dla naszej grupki i zaczęła się zabawa - zdjęć tym razem żadnych nie będzie, niestety żadne nie nadają się do pokazania światu. ;)

A tak swoją drogą, to już mam w głowie wizję dialogu dotyczącego mojego roku w Paryżu.
-Co Ci się tam najbardziej podobało? Łatwy dostęp do sztuki, życie w stolicy mody, pożeranie croissantów na śniadanie? 
-Możliwość picia w plenerze!

Myśląc o Paryżu zawsze będę wspominać wieczory spędzone z winem nad Sekwaną tudzież wczorajszą noc - zwłaszcza nasz champagne shower o północy (kto by pomyślał, że to może być taka fajna zabawa!) I mimo że w okolicach 3 nad ranem rozpętała się taaaka ulewa, przyjaciółka zgubiła telefon, czekałyśmy (oczywiście totalnie przemoczeni) z godzinę na taksówkę, a dziś ledwo się ruszałyśmy (pokonanie schodów z rozbitymi kolanami to niesamowicie trudne zadanie) to był to udany wieczór. Który z pewnością na długo zapadnie w pamięci. No i za każdym razem jak usłyszę o toto, to trudno będzie nie przypomnieć sobie!




I będzie mi brakowało tego w Polsce. Tej swobody jeśli chodzi o plener - który wszyscy znamy i kochamy! Bo nie ma nic fajniejszego niż usiąść z grupką przyjaciół nad Sekwaną, popijać wino słuchając brzmiącej nieopodal gitary* i gapić się na Wieżę Eiffla!

*a ostatnio to nawet na małej łódce pływała sobie po Sekwania orkiestra dęta!

Zostało 26 dni. Oh mon Dieu, jak mało!
A Wy do czegoś odliczacie?

9 komentarzy:

  1. To nie to samo, choć też lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę kiedyś się napić we francuskim plenerze. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. likeee your blog!
    keep posting and go for it!

    x

    OdpowiedzUsuń
  4. mi też będzie tego brakować ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. zazdroszczę pobytu w Paryżu jak również... możliwości picia w plenerze, niestety nasz piękny kraj daje nam mało takich możliwości, szczególnie w dużych miastach. wino z widokiem na wieże eiffla... brzmi tak genialnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. to muszą być fantastyczne chwile mając taki widok przed sobą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. eeeh, tylko pozazdroscic. Mysle, ze wiekszosc ludzi ma Paryz na swoich listach, co trzeba odwiedzic w zyciu:D

    Pozdrawiam,
    Mila

    OdpowiedzUsuń